ŚDM oczami uczestnika
Na temat tegorocznych Światowych Dni Młodzieży, które odbyły się w Krakowie, zostało już powiedziane bardzo dużo. Mnóstwo ludzi rozważało kwestie organizacyjne, ekonomiczne czy duchowe tego wyjątkowego spotkania. Chciałabym jednak powiedzieć na ten temat coś całkowicie innego. Spróbować opisać to wydarzenie oczami zwyczajnego uczestnika. Tak jak sama, do końca życia, zapamiętam ten czas.
Każdy uczestnik przeżył ŚDM na swój wyjątkowy, osobisty sposób. Niektórzy nie mogąc osobiście zjawić się w Krakowie, spędzili cały ten czas przyklejeni nosem do telewizora, bacznie obserwując wszystkie wydarzenia. Dla wielu najbardziej poruszająca była piątkowa Droga Krzyżowa na Błoniach, inni najbardziej przeżyli sobotnie nocne czuwanie z papieżem Franciszkiem. Każdego dotknęły słowa papieża, które skierował do znajdującej się tam młodzieży. Jednak cała magia ŚDM tkwi w szczegółach. W tych momentach których nie da się zobaczyć w ekranie telewizora. To atmosfera, której nie da się poczuć nie będąc w środku tych wydarzeń. Dla mnie ŚDM to przede wszystkim Brzegi oświetlone blaskiem świec podczas czuwania, to Credo wypowiedziane wspólnie podczas Mszy świętej. Koncert, na którym wszystkie głosy świata łączyły się w jeden wspólny głos mówiący „Bóg jest naszym Panem”. ŚDM to wreszcie Kraków pełen gwaru i radości. Ulice na których stykały się kultury. Idąc, można było spotkać ludzi z trzech różnych kontynentów siedzących w tym samym parku i wszyscy z uśmiechem witali się i przytulali. Na ten krótki czas przestały dla nas istnieć granice czy podziały. Wszyscy byliśmy jedną rodziną. Nikt nie patrzył na narodowość czy kolor skóry, każdy był wtedy naszym bratem. Nauka Jezusa, że „wszyscy jesteśmy braćmi” w ciągu tych kilku dni stała się rzeczywistością. Jeszcze nigdy tak realnie nie zetknęłam się z taką jednością i to nie tylko wśród pielgrzymów. Ludzie stali się życzliwi, pomagali sobie na każdym kroku. Nawet krakowiacy, ci którzy nie wybierali się na miejsce spotkania z papieżem, okazali swoją życzliwość i gościnność. Podczas drogi na Brzegi, wielu z nich dzieliło się z pielgrzymami wszystkim tym co posiadali. Jedni ofiarowali wodę, inni owoce a jeszcze inni po prostu pozwalali chwilę odpocząć w swoim ogródku. Dzięki tym ludziom podróż na Pola Miłosierdzia, chociaż dosyć długa stała się naprawdę przyjemna.
Ciężko mi znaleźć odpowiednie słowa by wyrazić jak niesamowite jest to przeżycie. Czegoś takiego nie można opisać czy pokazać, nawet w najwybitniejszym filmie. Aby poczuć magię tego wydarzenia trzeba tam być. Trzeba spotkać tych ludzi, spędzić z nimi chociaż chwilę, choć na krótki czas stać się „jednym z nich”. Czasami nie jest łatwo i tak jak zawsze, nawet podczas ŚDM zdarzały się kłopoty czy nieprzyjemne sytuacje. Chwilami bywało trudno czy męcząco. Tłumy w pociągach, czy kilometrowe kolejki po jedzenie były czymś nieuniknionym. Jednak stanowiły tylko mały, nieistotny szczegół w prawdziwym przeżywaniu tego wyjątkowego czasu.
Każdemu, kto choć przez chwilę myślał o tym, czy może warto wybrać się na takie wydarzenie powiem tylko jedno, głośne TAK. Wspomnień zdobytych w ciągu tych kilku dni nie zastąpi żadna relacja, nawet najbardziej rzetelna. Wszystkich młodych, nie tylko tych ciałem ale również i duchem, gorąco zachęcam by brać udział w takich wydarzeniach. Natomiast mieszkańcom Panamy (miejsce kolejnych Światowych Dni Młodzieży) życzę, aby ich kraj również stał się na czas ŚDM ojczyzną młodych wierzących z całego świata :)
K.P.